Zamiast turystycznego baru „Pod kasztanem”
Dzisiaj spróbowaliśmy wrócić na trasę, która wiele, wiele lat temu była naszą ulubioną ścieżką wędrówek po rudzkich lasach. Zaczynała się na skraju lasu w Zwonowicach. Parę lat temu zostały tu tylko kikuty po wielkich drzewach. Las w rzeźniczy sposób został odsunięty od wsi i od ludzi. Nie sposób teraz spokojnie patrzeć na te wystające z ziemi kikuty, które kiedyś tam były wielkimi, dorodnymi i zdrowymi drzewami na granicy lasu.
Potem szło się wąską, leśną dróżką wśród dość gęstego, niezbyt starego, ale jednak dostojnego lasu, z dziuplami dzięciołów, z pagórkami i dolinami, z refleksami światła słonecznego w wąskiej przecince. Z tego wszystkiego został tylko poziomy konar dębu nad drogą, wyrastający z pnia ukrytego w gęstwinie po lewej stronie.
Doszliśmy do miejsca, w którym kiedyś był tor kolejki wąskotorowej z Gliwic do Raciborza. Na torze myśliwi zbudowali sobie ambonę „Pod kasztanem”. Prawdopodobnie kilkadziesiąt lat temu jakiś pasażer pociągu wyrzucił przez okno trzymany w kieszeni kasztan. No i kasztan sobie rośnie sam jak palec pośród leśnych drzew. A tu od początku dwudziestego wieku aż chyba po lata osiemdziesiąte jeździły wąskotorowe pociągi pasażerskie. Póki były tory, marzyliśmy o śródleśnej turystycznej stacji kolejowej z małą turystyczną knajpką „Pod kasztanem”.
Nie ma torów, nie ma śniegu w środku zimy, za chwilę cały las może być wycięty, nie ma szans na powrót zimowych temperatur w zimie. Patrzysz na glebę i widzisz soczysty zielony kolor. Ludowe zwyczaje łączyły barwinek najwcześniej z Wielkanocą, a nie z środkiem zimy.
Podnosimy oczy i widzimy drogę. Ta droga jest jednak ciągle jesienna przez swoje kolory i liście nieprzetrawione przez wilgoć, śniegi i mrozy. Było przed świętami 30 cm śniegu, a dzisiaj pada deszcz. To jednak za mało, by tę drogę można określić mianem wiosennej.
Nie wyciągałem na spacerze swojego smartfona, by uwieczniać kolejne pustki w lesie uczynione przez leśników. A jednak – gdy zobaczyłem te powalone jeden przy drugim buki, buki malowane padającym deszczem, buki ścięte w sile wieku, buki jeszcze niedawno wysysające z powietrza tony gazów cieplarnianych – „musiałem” udokumentować tę zbrodnię.
Szliśmy też obok starej wycinki, tak starej, że wtedy gdy się działa traktowaliśmy ją jako normalną leśną gospodarkę. Bo pamiętamy czasy gdy drzewa cięto z umiarem. Nie jak rolnik, któremu znudziła się ciężka praca i dlatego ze swojej ziemi wyrywa wszystko co się da, by sprzedać i zmienić ten znienawidzony nie wiedzieć czemu zawód. Co będą robić panowie leśnicy, gdy za 10 lat nie będzie już czego ciąć w lasach?
Chodzicie w środku zimy na grzyby? Ja chrobotka rozetkowego w środku zimy w rudzkich lasach widzę nie pierwszy raz. Ciepło, wilgoć sprzyja porostom, grzybom, mchom.
Znowu przekraczamy linię „torów” i znowu myśliwska ambona. Myśliwy to brzmiało lata temu dumnie. Dzisiaj myśliwy podjeżdżający do ambony swoją wielką furą, celujący do zwierzyny zwabionej pod ambonę kupą marchwi i buraków to już nie brzmi dumnie.